środa, 1 sierpnia 2018

1# Zamazany rysunek

Miałam męża i dzieci... Łaski, które tak trudno oczekiwać od czegoś tak przyziemnego jak życie.
-Między Piekłem A Niebem [1998]


Nagle wszyscy stali się sobie jakby równi. W prawdzie każdy czuł to samo. Z resztą... Co innego można czuć kiedy umiera osoba, którą się szczerze kocha? To chyba oczywiste. Mózg i emocje przyćmiewa nam ból, oraz wszystkie wspomnienia z wspomnianą wcześniej postacią wspomnienia. Jedno oddziałuje na drugie. Te wspomnienia okazują się jakby zamazane. Już nie utworzysz z nim pięknych wspomnień. Bo go po prostu nie ma. A może?
 Ktoś powiedział kiedyś, że to śmierć to nie znikanie. Śmierć to po prostu śmierć. Czeka każdego  z nas. Jakiż musiał to być pech, gdy zginęła właśnie Królowa. 
 Nieznany był powód śmierci Kiary. Zmartwiony Kion szukał jej wraz z Lwią Strażą ale ostatecznie znalazł ją Kovu, który zapłakany pobiegł do swojego szwagra. Lwica leżała w bezruchu, bez jakichkolwiek śladów ataku, poparzeń... Nie było nawet najmniejszego zadrapania. Wyglądała jakby zasnęła. Oba lwy nie szczędziły łez. Luby Kiary upadł obok niej i zaczął wyjątkowo głośno wylewać łzy. 
- Kiara, nie opuszczaj mnie... - Powtarzał co parę sekund. 
Zaś Kiongozi nie mógł niczego powiedzieć. Przecież wychowywał się z tą lwicą. Były momenty mniej lub bardziej złe. Nie był nawet zły gdy okazało się, że niedługo przez jej potomków straci Ryk Przodków. Korzystał z niego póki mógł, ale gdy zobaczył co właśnie się stało, chciał się go jak najszybciej pozbyć. Gdyby to kto inny dowodził Strażą, dowiedziałby się o tym później. 
Przełknął ślinę, i wbił pazury w ziemię, aby przestać ronić łzy, które i tak nie przywrócą siostrze życia. Zniknęła. Już jej nie ma. 
- Kovu. Kovu. - Szturchnął go parę razy w łapę, aby ten się opamiętał. Ale on nie zareagował. - Trzeba zawiadomić tatę. - Widząc rozpacz Kovu sam ledwo się powstrzymywał aby w nią nie wpaść. 
Nadal brak reakcji. Zacisnął szczękę, i sam poszedł powolnym krokiem w stronę Lwiej Skały. Nie mógł sobie wyobrazić reakcji rodziny. Będą Cię długo oczy piekły - pomyślał, i ruszył. 

Wyobrazić sobie, że to właśnie kilka dni temu się stało. Mianowicie, trzy. Niektórzy wciąż płakali. Można się domyślić, że należał do nich Kovu. Wciąż rozpaczał Roho, pierworodny Kiary. Ashiki jak jego wuj nic nie mówił. Maleńka Nadra nawet nie wiedziała o co chodzi. Nie tak dawno minęło, od kiedy nauczyła się chodzić. Już w takim wieku straciła matkę. 
 Źle trzymał się Simba, stracił drugie już dziecko. 
- Czemu... Najpierw Kopa, teraz Kiara... - Chlipał pod nosem, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. 
- Simba... Kochanie... Wszystko się ułoży. - Nala pogłaskała męża po łopatce. Sama wyglądała, jakby miała wyzionąć ducha. 
Kion patrzył na to wszystko nie mogąc pojąć tego co się właśnie dzieje. Zaraz przyjdzie Rafiki, i ostatni raz zobaczą jego siostrę.
 To wszystko działo się zbyt szybko. To jakby wczoraj uczył się biegać w towarzystwie właśnie swojej siostry, która za każdym razem pomagała mu wstać kiedy upadał. A potem pędzili dalej, i dalej... Ten bieg skończył się kilka dni temu. 
- Zebraliśmy się tu, aby pożegnać... - Wszyscy spojrzeli na szamana. ... Królową, córkę, siostrę, żonę, oraz cudowną matkę. Dla wielu przyjaciółkę, powierniczkę sekretów. 
Strażnik przeniósł wzrok na niewielką grupkę młodych lwic. Dotty, Vitani, Uzuri, i Tiifu, a w tle nawet Rani - chlipały cicho. No tak, to ich przyjaciółką była Kiara. Nie tylko przyjaciółka, ale wszystkie były rodziną. 
Mandryl uniósł owoc, rozbił go na pół. Czerwonym płynem namaścił czoło martwej królowej. Mrugnij, chociaż mrugnij. Chwilę później uniósł swój kij, i zaczął robić koliste ruchy nad ciałem Kiary. 
- Kumtunza, Mufasa. Maji kusafisha mwili wake. Hey, chukua mwili wake. Wakuu wa zamani, kukubali. 
Co mówił szaman wiedziała tylko rodzina królewska. Samego Kion'a nie licząc. Zamiast się uczyć, chronił Lwią Ziemię. Może to i lepiej. Zawiał wiatr, uginając mniejsze drzewa. Z nieba zaczął lecieć deszcz, jak tamtego dnia z oczu Kovu. Roho wtulił się w ojca. Wiatr wzmagał się... Tym wiatrem byli Władcy - zabrali ciało dawnej Królowej do Nieba. Do jej nowego domu. 
Dla młodego Lwa było to dziwne zjawisko. W końcu nigdy nie był na żadnym pogrzebie. Wszyscy zaczęli się rozchodzić. W ciągu pięciu minut nie było nikogo. Tylko on i Kovu. Patrzył na niego pytająco. Ten podszedł do niego. 
- Niedługo Rafiki zadecyduje, do kogo będzie należeć tron. - Powiedział bez emocjonalnie. 
No tak. Tron. Nagle Kiongozi spanikował. Nie chciał. Chciał być zwykłym Księciem, nawet jeśli nie Strażnikiem. Samiec już chciał zaprzeczyć. Ale decyzja jeszcze nie zapadła. Zamiast tego wbił wzrok w szwagra, który powoli odchodził w kierunku domu. 

***

No to mamy pierwszy post! Tego samego wieczoru blog, tego samego post... No nieźle, Lemi. Jakoś tak dumna się czułam, pisząc ten post. Może w końcu uda mi się wybić? Z racji, że mamy wakacje, a ja parę pomysłów, wydaje mi się, że na rozdział nie będziemy musieli długo czekać. 

1. Kto obejmie tron?
2. Czy Kovu pozbiera się po śmierci Kiary?

Pytań nie wiele... Po co nam więcej? To jeden rozdział XD Pozdrawiam was mordki. 

~Machafuko




1 komentarz:

  1. Napisane przyzwoicie :) Zapowiada się ciekawie, nic tylko czekać na dalszy ciąg <3
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń